wiosna 2007 (w zimowych kurtkach)

Nie da się ukryć, jest wiosna. Wszystko kwitnie i pachnie ale jest zimno. I to jak. Oczywiscie rzec by można, że przyzwyczajony do dwóch pór roku oczekiwałbym już upałów majowych - co to to nie; jednak minus 8 stopni (nie u nas na szczęście, w Ustrzykach) to chyba niezbyt normalna temperatura na początku maja. U nas nie widziałem, żeby coś zmarzło, co więcej wszystko kwitnie na potęgę a niska temperatura konserwuje kwiaty przez co kwitną o wiele dłużej niż w czasie upałów. Po prostu wiosna.

Mlecze, czy jak kto woli mniszki. Ledwo wzeszły a już pierwsze partie przekwitły. I tak do listopada.
Bez niestety nie pachnie. Przynajmniej ten który woniałem.
Szpaki tu mieszkają. Mimo szczerych chęci nie udało mi się zrobić im zdjęcia.
Weterynarz na wiosnę.
Bambusy, przynajmniej tak myśleliśmy. Szukaliśmy w nich wody. Pamiętam, że były kwaśne w smaku.
Niezpominajki.
Nie wiem.
Glistnik jaskółcze ziele.
Kasztanom udało się zakwitnąć przed maturami, nawet wcześniejszymi.
Nie wiem jak ten konar rósł.
Ciekawe trawy.
Zabrze wiosną 2007 roku.
Kwitnące jabłonie.
I grzyby.
Pióro zakwitło.
Zachodzi słońce...
Coraz bardziej...
I bardziej... (precz z ISO 400)
I prawie zaszło. Kończy się pierwszy dzień maja.